czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 3 +Konkurs

Proszę przeczytać notkę pod rozdziałem!- jest tam konkurs :)
*Jennifer*
Postanowiłam nic nie mówić Nicholasowi. Wściekłby się. Poproszę o to również Josha:
- Josh, błagam, nie mów nic Nicholasowi.
- Jasne, dla ciebie wszystko. To będzie nasza słodka tajemnica.- Odpowiedział z miłym uśmiechem.
- Dziękuję!- powiedziałam i go przytuliłam.- Może wpadniesz do nas na chwilę?- spytałam i zrobiłam 'maślane oczka'
- Och, Jenn, tobie nie da się odmówić!- Krzyknął z uśmiechem i udaliśmy się do mojego domu. Po drodze wstąpiliśmy do cukierni i kupiliśmy po muffince. Oczywiście ta ciamajda (czyt. Josh) musiała sobie ubabrać całą koszulkę.
*Josh*
Weszliśmy do domu Jenn i Nicholasa.
- Ty lepiej idź do łazienki, a ja zrobię nam herbatę- powiedziała. Poszedłem w stronę łazienki, a Jen kuchni. Nie zdążyłem nawet odkręcić wody, gdy z kuchni dobiegł krzyk Jennifer. Szybko tam pobiegłem i nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Miałem ochotę rzucić się na Nicholasa. Ten cham lizał się z jakąś dziunią na stole w kuchni i dopiero jak wbiegłem odkleił się od niej. Jen ze łzami w oczach zaczęła krzyczeć:
- Jak mogłeś?! Nie chcę cię więcej widzieć! Wynoś się!
- Ty też święta nie jesteś!- Krzyknął na Jenn
- Byłam pijana tempaku! Ty nie! Wynoś się i to już! Zrywam zaręczyny i nie chcę cie więcej widzieć w tym domu!- Krzyknęła zapłakana i wyrzuciła pierścionek zaręczynowy za otwarte okno.
Wyprowadziłem tego zdrajcę i jego dziunię z domu i wróciłem do Jenn. Skuliła się na krześle w kuchni i płacze. Podszedłem do niej powoli i ją przytuliłem.
- Hej, myszko*, nie ma co lać łez za tego palanta. Nie jest ciebie wart.- mówię łagodnie
*Jennifer*
Josh ma rację. Nie kochałam Nicholasa. Nigdy. Zdałam sobie z tego sprawę, szkoda tylko, że tak późno. Wytarłam dłonią moje zapuchnięte oczy i spojrzałam na Josha.
- Dziękuję, ze przy mnie jesteś. To skarb mieć takiego przyjaciela jak ty.- powiedziałam i go przytuliłam.
- Przestań, bo się zarumienię.- zaśmiał się mi do ucha, a ja zaraz po nim.- Może coś ugotujemy? Naleśniki?- spytał
- Dobry pomysł- oznajmiłam z dobrym humorem i wstałam z krzesła przy okazji przewracając się na Josha...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Myszko- musiałam dać tutaj coś pieszczotliwego xD Jenn i Josh lubią się tak przekomarzać xD
*KONKURS*
Potrzebne mi są dwa imiona- jedno męskie i jedno żeńskie. Autora najlepszych (tych które wybiorę) czeka nagroda. Dodatkowo jeśli ktoś zgadnie kogo to będą imiona również dostanie nagrodę. Odpowiedzi proszę wysyłać w komentarzu lub na maila (Jeśli zgadujesz dla kogo te imiona będą, tylko na maila!) Jedna osoba może i wymyślać i zgadywać :) Jeśli są pytania, proszę pisać w komentarzu. Nagrody będą niespodzianką! :) Zapraszam do brania udziału. Konkurs trwa do 15 Sierpnia :)
Email- historia.jennifer.blog@gmail.com

niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział 2

*Jennifer*
Budzę się na łóżku w obcej sypialni. Głowa mi pulsuje i czuję się tak, jakby krasnoludki rozsadzały mi czaszkę od środka. Odwracam głowę i to co widzę wywołuje u mnie przerażenie, a zarazem szeroki uśmiech. Koło mnie leży Josh, który śpi tak słodko jak niemowlę. Co ja tu robię? Gdzie ja jestem do cholery? Rozglądam się po pokoju i po wystroju poznaję, ze jest to hotel. Josh obok mnie się przebudził  patrzy na mnie zmieszanym i pytającym wzrokiem, ale jak zawsze się uśmiecha.
- Jak się spało królewiczu?- pytam z uśmiechem
- Dobrze, tylko nic nie pamiętam z wczoraj, głowę mi rozsadza i gdzie jesteśmy?- odpowiada
- To chyba hotel i też nic nie pamiętam- mówię i wybucham śmiechem- Chodźmy stąd i zadzwońmy do Jeny, bo z tego co pamiętam to ona nas upiła.
- Ok, idziemy- przytaknął i wstał z łóżka, ja zaraz po nim.
Postanowiliśmy pojechać do mnie do domu i stamtąd zadzwonić. Okazało się, że hotel jest naprzeciwko budynku w którym wczoraj była impreza. Złapaliśmy taksówkę. Przez całą drogę taksówkarz się na nas dziwnie patrzył, ale przecież to normalne- jesteśmy sławni. 
W domu czekała mnie (nie)miła niespodzianka, albowiem zastaliśmy tam delikatnie mówiąc wkurzonego Nicholasa. Na wejściu rzucił się na Josha, ale zdołałam ich rozdzielić.
- Co tu cie do cholery dzieje?! Nicholas, mów o co ci chodzi!- krzyknęłam
- O co mi chodzi?- spytał retorycznie- To nie ja zdradziłem ciebie z jakimś lalusiem!- wydarł się
- Co? Ja cię nie zdradziłam! Kto ci takich głupot naopowiadał?!- kłócę się z nim- I Josh nie jest lalusiem!- odpowiadam
- To co to jest?- mówi i rzuca we mnie gazetą. Na okładce jestem ja i Josh już wyraźnie trochę wstawieni trzymający się za ręce i śliniący się na swój widok.
- Nicholas, ja nic z tego nie pamiętam- mówię spokojnie
- Dobrze, kochanie wybaczam- odpowiada- A ty trzymaj się na baczności- mówi do Josha, grozi mu palcem i wybucha śmiechem, a my idziemy w jego ślady.
- Może zadzwonimy do tej Jeny?- pyta Josh
- Ok- odpowiadam i wykręcam do niej numer.
- 12:00! PARK! JUŻ! I MACIE BYĆ SAMI!- krzyczy Jena i się rozłącza
- Mamy być o 12:00 w parku, więc lepiej już chodźmy Josh- mówię do niego
- Idę z wami- mówi mój narzeczony
- Przepraszam, mamy być sami. Wrócę niedługo. Paa!- Krzyczę na pożegnanie i daję mu całusa w policzek.
Już po 10 minutach byliśmy z Joshem w parku- akurat zdążyliśmy na czas. Spotkaliśmy oczywiście tam Jenę.
- No to co robiliśmy wczoraj na tej imprezie?- pyta Josh
- Yyyy, więc, yyy- jąka się Jena
- No mów, jakoś przeżyjemy- ponaglam ją
- Więc po wypiciu tych kilku kieliszków troszkę wam odwalało...- mówi zmieszana
- Czyli?...- pyta Josh
- No tak troszkę się do siebie przystawialiście i ogólnie- mówi- Tańczyliście trochę jak nie powiem kto i potem coś powiedziałaś do Josha na ucho i wybiegliście do tego hotelu.
- Jeszcze coś?- pytam
- Nooo, oprócz tego, że w pewnych momentach myślałam, że się nawzajem pożrecie i musiałam was rozdzielać to chyba nic- mówi
Razem z Joshem wybuchamy śmiechem, ale mi co innego krąży po głowie- Całowałam się z Joshem, przystawiałam się do niego, a potem poszliśmy razem do hotelu.
Już się boję...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Taramtaramtaam!! 2 Rozdział! Zapraszam do komentowania i obserwowania :) Jestem również otwarta na Wasze sugestie ;)
Ps. W hotelu obudzili się w pełni ubrani. Wy zboczuszki jedne xD
Ps2. STRAAASZNIE chciałabym Wam podziękować za te ponad 100 wyświetleń w mniej niż jeden dzień! Nie sądziłam, że moje wypociny będą miały 10 wyświetleń, a tu ponad sto! Dziękuję <3

sobota, 19 lipca 2014

Notka informacyjna

Kolejny rozdział powinien pojawić się jutro (najpóźniej w poniedziałek), ale kolejny dopiero około 31 lipca, ponieważ wyjeżdżam.
Ps. Jeśli macie do mnie jakieś pytania, zadawajcie je w komentarzu, chętnie odpowiem :)

Rozdział 1

*Jennifer*
Dziś ostatni dzień zdjęć. Ostatni dzień. Tyle wspomnień. Tyle lat pracy razem. Koniec. W oczach stają mi łzy. Jestem w garderobie i nade mną stoi moja makijarzystka- Sophia. Od razu zauważa łzy i mówi ciepłym głosem:
-Hej, nie ma co lać łez. To jeszcze nie koniec, będą wywiady, spotkania, promocje, to nie koniec.
To nie koniec- powtarzam w myślach. Ne odpowiadam. Ślepo wpatruję się w moje odbicie w lustrze. Wyglądam ślicznie, Sophia umie czynić cuda. Do garderoby wchodzi scenarzysta i woła mnie an plan. Wychodzę i spotykam Liama.
- Cześć Kotna- mówi z uśmiechem, lubi mnie tak nazywać, bo mnie to zawsze denerwuje. Ale nie tym razem.
- Witaj Liam- odpowiadam smętnie. Od razu to zauważa i mówi:
- Jen, co się stało? Wykorzystaj ten ostatni dzień- urwał w połowie zdania, bo doszliśmy na plan. Ma rację. Już się nie smucę.
Witam się z Joshem oraz dziećmi, które grają dzieci Katniss i Peety. Kręcimy scenę epilogu. Szybko nam poszło. Mogliśmy wrócić do domu. Wieczorem miało się odbyć przyjęcie z okazji zakończenia filmu.
*4 GODZINY PÓŹNIEJ*
W pośpiechu wychodzę z domu i wsiadam do limuzyny. Postanowiłam się zabawić. Dojechaliśmy do sali, gdzie ma się odbyć impreza. Przy wejściu zobaczyłam Josha. Stał tyłem i mnie nie widział. Postanowiłam go prze straszyć. Naskoczyłam na niego, a ta łamaga wywaliła się i polecieliśmy na stolik, przy okazji go łamiąc. Wybuchliśmy nie pochamowanym śmiechem.
- O! Dobrze, że przyszłaś, ale mogłaś oszczędzić ten biedny stolik przy przywitaniu się- mówi dusząc śmiech.
- Tak, ja też się cieszę, ze cię widzę- mówię dławiąc się i płacząc ze śmiechu.
- No dobra, idziemy się przywitać z resztą?- zapytał
- Tak, chodźmy.
Przy stole z jedzeniem zauważyliśmy Sama, Jenę i Liama. Podeszliśmy do nich i jak zwykle Sam, który zawsze się zachowuje jak dziecko z ADHD wrzeszczy na przywitanie:
- Wow! Jen i Josh! Misieeeek!- I uwięził nas w niedźwiedzim uścisku.
- Ekhem, Sam duszę się- mówię na ostatnim oddechu. Na szczęście nas puścił. Liam i Jena dławili się ze śmiechu. Josh był cały purpurowy na twarzy i zachłannie 'łykał' powietrze. Podałam mu szklankę z wodą. W tym czasie do Sama podeszła Stef* i wyciągnęła go do tańca. Sam za nią nie przepadał. Odchodząc bezgłośnie powiedział: HELP ME!!! I zniknął w tłumie. Liam wyciągnął Jenę na parkiet. Josh ukłonił się przede mną:
- Zatańczymy milady**?- Spytał jak dżentelmen.
- Och, będę zachwycona!- powiedziałam z udawanym zachwytem śmiejąc się
Na szczęście założyłam buty na płaskiej podeszwie, dzięki czemu te 5 cm nie robi dużej różnicy.
Po około godzinie tańczenia podeszła do nas Jena i wyciągnęła nas w stronę baru z drinkami. 
- Pijemy?- spytała podając nam kieliszki.
- Pijemy!- odpowiedziałam entuzjastycznie, a Josh przytaknął.
Pierwszy kieliszek. Drugi i trzeci. Czwarty. Przy piątym film się urwał...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oto pierwszy rozdział :) Zapraszam do komentowania i obserwowania :) Ps. Wydarzenia rozpoczynają się w ostatnim dniu kręcenia Kosogłosa. Z góry przepraszam za wszystkie błędy i jestem otwarta na sugestie. xD
*Stef Dawson- Gra Annie w Kosogłosie
**Milady- Nie wiem jak to się poprawnie pisze xD

Prolog

*Jennifer*
Nigdy nie sądziłam, ze poznam kogoś takiego. Mój własny książę z bajki. Peeta w prawdziwym życiu. Jest jak promień słońca dający życie i oświetlający mrok. Jest mój, jest częścią mnie. Wiem, że mnie kocha, tak mocno jak ja jego. Dziś jest mój- przepraszam- nasz wielki dzień.
Stoję w pięknej białej sukni i trzymam ojca pod ramię. Kierujemy się w stronę ołtarza. Czeka Tak mój wybranek. I na pewno nie jest to Nicholas Hoult*.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oto pierwszy post, a zarazem prolog mojego opowiadania. Mam nadzieję, że się Wam spodoba :) Rozdziały będą oczywiście dłuższe. Zapraszam do komentowania :)
*Nicholas Hoult- Obecny narzeczony Jennifer